Być jak ćmy 2
Paulina Łakota
Publisher: | My Book |
Size, pages: | A5 (148 x 210 mm), 63 pages |
Book cover: | soft |
Publication date: | August 2021 |
Category: | Biographies & Memoirs |
ISBN:
978-83-7564-648-1
25.00 zł
ISBN:
978-83-7564-649-8
8.00 zł
Nikt nie chce ze mną być przez schizofrenię. Ludzie boją się depresji, a co dopiero schizofrenii… Gdy tylko ktoś się dowie, że choruję – kończy znajomość.
***
Cukier sto trzydzieści siedem.
– Nie da się złapać wiatru w słoik, bo w słoiku energia się nie porusza, więc jest to powietrze.
– Ciekawe pytanie.
– Jedno z lepszych.
Pamiętam, jak piłam kawę w ulubionej kawiarni. Tato mówił, żeby pić wolniej, bo może to być ostatnia kawa w tym miesiącu.
Zegar: szósta czterdzieści trzy. Zaparzam kawę i świat wydaje się być lepszy.
Demony depresji, ciągłe rozpamiętywanie przeszłości. Sypie piasek jak w klepsydrze. Wszystkie fałszywe osoby – nie ma dla nich miejsca. Brak jagodowych cygaretek.
(blokuję wszystko)
***
Subtelny deszcz – to łzy trącają mnie delikatnie…
Pamiętam każde płukanie żołądka i każdą kroplówkę. Myślę, że noszę to nadal na ciele.
Trzy tabletki więcej – umarłaby pani. Dotrzeć w ostatniej chwili…
– Wymiotujesz, czy wkładać ci rurkę?
***
Kłamałam, nie kocham Cię, ale Ty też nie kochałeś mnie, a przede wszystkim nie kochałeś siebie.
***
Noc i te zimne szoty z wódką. Marzłam tam, moje serce marzło.
Pomarańczowa kawa i syrop kokosowy. Zjawisko smaków i zapachów – tak słodkie i wyrafinowane.
Rzeczywiście stawało się to prostsze. Nieprzerobione – wracało jak bumerang. Wnosisz do życia różne barwy i smaki. Towarzyszą temu momenty, towarzyszy temu pustka.
Tak trudno zapomnieć… To jak nierealne marzenie. Tak trudno przestawić marzenie na coś innego. Na inną formę, inną historię.
Delikatną masz skórę i błękitnozielone żyłki. Śnieg prószył, dostał się do SERCA. Kolejnego dnia wykoleiłam się na realizmie umierania. Głównie fizycznego – takiego, gdy brakuje tlenu i gdy brakuje…
…no właśnie – czego?
***
Flirtowałam z życiem i to nie było zabawne, chociaż byłeś najlepszą partią w mieście. Ten Zahir, nie można zapomnieć, trzeba to przeżyć.
Kruszę gorzką czekoladę.
Szybciej… Za szybko idziesz. 154 wyrazy, spacja. Przekrojone pomarańcze, leci z nich sok, a pestki?
***
Bywałeś jak piękny kwiat, ścierasz się wewnętrznie zastanawiając się, czy to miłość czy przyjaźń? Kokosowe masło do ciała, pachniesz empirycznie, a Twoje małe dłonie trzymają kubek z ciepłą kawą.
Szczęściem bywałeś, a ja w tym szczęściu trwałam.
***
Ćmy nie są szczęśliwe. Naprawdę mogę powiedzieć, że są nieszczęśliwe tak totalnie, tak od środka, ale coś trzyma je przy życiu.
Zaciskam pięści, wkładam bandaże bokserskie. Kiedyś biegałam o siódmej rano, a teraz większe schody są wysiłkiem. Serduszko, czy jeszcze pracujesz?
Co będzie, gdy wpadnie w rezonans, nie nadąży się skurczać i rozkurczać i po prostu się zatrzyma?