[stron_glowna]
0 books
0.00 zł
polishenglish
Paper books and ebooks
SEARCH
author, title or ISBN
Categories
  • Novels
  • Short stories
  • Poetry & Drama
  • Biographies & Memoirs
  • Science & Technology
  • Languages
  • Reference
  • Economics, Business, Law
  • Humanities
  • Nonfiction
  • Children & Youth
  • Psychology & Medicine
  • Handbooks
  • Religion
  • Aphorisms
We accept payments by Visa, MasterCard, JCB, Dinners Club

We accept payments via PayPal
Powrót na Bliski Wschód
Powrót na Bliski Wschód
Marek Marciniak
Publisher:My Book
Size, pages: A5 (148 x 210 mm), 311 pages
Book cover: soft
Publication date:  December 2017
Category: Biographies & Memoirs
ISBN:
978-83-7564-530-9
38.00 zł
ISBN:
978-83-7564-532-3
10.00 zł
FRAGMENT OF THE BOOK
    Następnego dnia przed południem wyjechałem w sprawach służbowych do Tyru, miasta portowego położonego dwadzieścia kilometrów na północ od Naqoury. Zaparkowałem na ulicy, przy której mieściły się lokalne instytucje finansowe. Wychodząc z samochodu, usłyszałem dochodzące z oddali entuzjastycznie wykrzykiwane po arabsku hasła. Pomimo ulicznego zgiełku miałem wrażenie, że z każdą chwilą przybierają na sile. Przez chwilę pomyślałem, że może to być demonstracja radykalnych muzułmanów. Wiedziałem, że w takich sytuacjach należy utrzymywać rozsądny dystans od manifestujących ekstremistów, szukających często pretekstu do agresywnych zachowań wobec przebywających na terenie Libanu żołnierzy ONZ. Nie odczuwałem jednak bezpośredniego zagrożenia. Miałem wrażenie, że wszystko dzieje się w bezpiecznej odległości, ale na wszelki wypadek nieco szybciej niż zwykle udałem się w kierunku banku, w którym załatwiając rutynowe służbowe formalności, spędziłem równą godzinę. Po opuszczeniu budynku nieoczekiwanie znalazłem się tuż obok masy arabskich fanatyków, wymachujących zielono-żółtymi sztandarami. Sprawiali wrażenie nienaturalnie pobudzonych, w większości ubrani na czarno, w białych turbanach, spod których wystawały żółte chusty z insygniami Hezbollahu. Awanturniczy tłum muzułmańskich fundamentalistów, żądający uwolnienia libańskich więźniów przetrzymywanych w Izraelu oraz wymachujący transparentami, na których wypisano hasła solidarności z palestyńskim ruchem oporu, znajdował się niemalże na wysokości mojego zaparkowanego na poboczu auta. Zdarzało się już w przeszłości, że pojazd oznakowany symbolami „UN” pozostawiony na drodze marszu histerycznie reagujących manifestantów stawał się celem ich ataku.
    Zdjąłem z głowy beret i wsunąłem pod pagon. Powoli zmierzałem w kierunku służbowej toyoty, czując na sobie wrogie spojrzenia gestykulujących intensywnie Arabów. Emocje rosły z każdą upływającą sekundą. Wreszcie dotarłem do samochodu. W momencie kiedy uruchomiłem silnik, pojazd otoczyła grupa agresywnych demonstrantów, którzy odłączyli się od czoła protestującej kolumny. Zamknąłem drzwi od środka, włączyłem pierwszy bieg i zacząłem mozolnie przemieszczać się w kierunku alei wyjazdowej z miasta. Tymczasem brodaci wyznawcy Allaha coraz energiczniej okazywali mi swoją niechęć, zabiegając drogę przejazdu i uderzając pięściami w karoserię samochodu. Sytuacja stawała się na tyle poważna, że zdecydowałem drogą radiową powiadomić o zaistniałej sytuacji bazę w Naqourze, starając się równocześnie utrzymywać pojazd w ciągłym ruchu. W narastającym napięciu, z prędkością pięciu kilometrów na godzinę, prowadziłem auto z nadzieją, że żaden z napastników nie zablokuje przejazdu własnym ciałem. Jednocześnie w tylnym lusterku zauważyłem, że kilkutysięczna fala manifestantów jest tuż za moimi plecami. Nie mogłem doprowadzić do sytuacji, w której zostałbym przez nią wchłonięty. Na szczęście dojeżdżałem do ronda. Kiedy wreszcie do niego dotarłem, w szczelnym dotąd kordonie otaczającym moją terenówkę pojawiła się luka. Skręciłem energicznie kierownicę i wcisnąłem pedał gazu. Kiedy upewniłem się, że zagrożenie minęło, powiadomiłem oficera dyżurnego, żeby odwołał zmierzającą na pomoc jednostkę wsparcia. Wracając do bazy, po raz pierwszy z uwagą przyglądałem się mijanym po drodze licznym portretom przywódców Hezbollahu. Sprawiali wrażenie zacnych i sprawiedliwych mędrców. Tymczasem to oni stworzyli ideologię, za którą stały zamachy na wojska i placówki ONZ, porwania dla okupu oraz liczne ataki terrorystyczne, między innymi na ambasadę USA w Bejrucie, koszary Korpusu Amerykańskiej Piechoty Morskiej oraz na bazę francuskich spadochroniarzy. Ustanowienie w Libanie republiki islamskiej na wzór Iranu, całkowite zniszczenie narodu żydowskiego oraz zwalczanie wszelkich wpływów świata zachodniego to główne cele, które Hezbollah starał się realizować wszelkimi dostępnymi środkami i metodami. Wszystko w imię wielkiego stwórcy. Allahu Akbar!
© 2004-2023 by My Book