W przedstawianej czytelnikowi książce są spisane wspomnienia kobiety pochodzącej ze Smoleńska, która nie pamiętała i nie znała swoich rodziców. Wczesne dzieciństwo i okres nastoletni spędziła w ochronce, prowadzonej przez katolickie zakonnice. Kiedy wyrosła na dorodną pannę, poznała interesującego mężczyznę, Pawła Kmittę. Pobrali się i założyli szczęśliwą rodzinę. Ojcu rodziny miejscowe NKWD nie dawało spokoju, stosując uciążliwe, wielogodzinne przesłuchania z powodu jego szlacheckiego pochodzenia o polskich tradycjach. Przed grożącym aresztowaniem uciekli z rosyjskiego Smoleńska do ukraińskiego Czernihowa. Kilka lat spokojnego pobytu w nowym miejscu przerwała wojna i okupacja niemiecka. Podczas jej przebiegu Anna zawarła znajomość z Polakami pracującymi w Organisation Todt. Przegrane bitwy Wehrmachtu o Stalingrad i na Łuku Kurskim spowodowały jego cofanie się. Nadchodzący od wschodu front oznaczał dla uciekinierów ze Smoleńska powrót sytuacji grożącej aresztowaniem Pawła. Ratując przed gułagiem męża i siebie, a własne dzieci przed sieroctwem, Anna wywiozła rodzinę do wymarzonej krainy, o której tak wiele słyszała w ochronce od nauczycielek. Do uniknięcia zagłady, grożącej rodzinie, przyczynili się anonimowi polscy chłopcy, pracujący w Organisation Todt. Za ich wstawiennictwem w szefostwie miejscowego batalionu roboczego, cywilną rodzinę umieszczono w osobnym wagonie towarowym, wraz z dobytkiem, w zestawie ostatniego transportu ewakuacyjnego, kierującego się na zachód. Nie mając rodziny ani żadnych znajomych w Generalnym Gubernatorstwie, zatrzymali się w Siedlcach, uzyskując bezinteresowną pomoc od mieszkańców miasta i znaczne wsparcie Kościoła. Po zajęciu przez sowiecką armię terenów leżących na zachód od linii Curzona agenci NKWD zaczęli interesować się przybyszami mieszkającymi od roku w Siedlcach. Jeszcze raz rodzina musiała uciekać, tym razem na Ziemie Zachodnie, zatrzymując się w Słupsku. Definitywnie spokojną przystań dla całej rodziny Anna znalazła we Wrocławiu, gdzie mieszkała do końca życia. Tu spoczęła na zawsze w jednym grobie z Pawłem, który zmarł trzydzieści lat przed swoją żoną.
Przedstawiana opowieść nie ma nic wspólnego z Anią z Zielonego Wzgórza. W czasie, kiedy Lucy Maud Montgomery przedstawiała czytelnikom pierwsze wydanie swojej książki, naszej Ani dobiegał koniec czwartego roku życia.
Jest to opowieść o życiu rodziny z pogranicza sąsiadujących narodów, przedstawiona na tle ówczesnych wydarzeń ogólnych. Przypomina o tym, co było, minęło i nie wróci, a zatem jest fragmentem historii. Na przykładzie przygód małej Ani podane są, wycinkowo, warunki życia biedoty polskiej na Wschodzie. W opisie przygód dorosłej Anny i rodziny, do której weszła, czytelnik zapoznaje się z warunkami bytowania tamże ziemiaństwa polskiego przed pierwszą wojną światową, podczas rewolucji październikowej, a także i po niej. Największe zagrożenie biologicznej egzystencji żywiołu polskiego rozpoczęło się po zawarciu pokoju ryskiego 18 marca 1921 roku. Po wschodniej stronie nowej granicy międzypaństwowej pozostało około dziesięciu milionów ludzi związanych z polskością, z czego połowa świadomie przyznających się do polskich korzeni. W okolicach, w których procentowo przeważała ludność polska, ustanowiono przygraniczne regiony administracyjne. Leżące wokół Mińska nazwano „Dzierżyńszczyzna”, wokół Żytomierza i Kamieńca Podolskiego – „Marchlewszczyzna”. Były to propagandowe twory, które w krótkim czasie zlikwidowano.
Uznany przez pomysłodawców jako nieudany, eksperyment został zlikwidowany po paru latach istnienia. Co energiczniejszych ludzi – nauczycieli, księży, wójtów, sołtysów i dziennikarzy – mimo że pisali prorządowe teksty w miejscowych polskich gazetach, aresztowano i nikt ich już potem nigdzie nie widział. Dobrze gospodarującym rolnikom odbierano gospodarstwa i poddawano je nacjonalizacji. Regiony, w których ludność mówiła po polsku, zostały wyludnione, szkoły stały puste. Dotychczasowe urzędy zlikwidowano. Utworzono nowe na rzecz ludności napływającej ze wschodu, wprowadzając ogólny system sowiecki. Powstawały sielsowiety i gorsowiety, czyli rady wiejskie i miejskie. Później, w latach trzydziestych, doszło do masowych wywózek na Sybir i do Kazachstanu. W ten sposób, w ciągu około dziesięciu lat, system stalinowski zlikwidował wielomilionową grupę narodowościową, która pod zaborem przetrwała w niewoli carskiej władzy sto dwadzieścia trzy lata.
Przedstawiana opowieść przypomni zapewne wielu czytelnikom ze starszego pokolenia własne losy i represje doznane osobiście w owym czasie na rozległej sowieckiej ziemi, owładniętej nieludzkim systemem. Utrwali w narodowej zbiorowej pamięci szczegóły bytowania kresowych Polaków. Przypomni, jak dawali sobie radę w warunkach ciągłego biologicznego zagrożenia jedynie za pomocą instynktu samozachowawczego. Książkę rozpoczyna Prolog, opisujący powojenne warunki życia zwyczajnej rodziny, osiadłej po wojnie na stałe we Wrocławiu. Środkowa część książki składa się z czterech rozdziałów. Opisują one dzieciństwo bohaterki i dalszy przebieg jej życia oraz historię rodziny na tle dziejowych wydarzeń.
W Epilogu opisane są końcowe fragmenty życia Andzi-Busi, cichej bohaterki życia codziennego. Forma imienia Andzia, jako zdrobnienie od imienia Anna, była wprowadzona i używana jedynie przez Pawła, jej męża. Anna, mówiąc o mężu, dodawała zawsze zaimek „mój” – mój Pawełek. Zwracając się bezpośrednio, także zdrabniała jego imię. Młodsze pokolenia – wnuczęta – zwracając się do babci, używały skrótu Busia, od Babuni. To słowo będzie stosowane na przemian z właściwym imieniem, w zależności od opisywanej sytuacji. Paweł, senior stale się powiększającej rodziny, pozostał dziadkiem Pawełkiem do końca swoich dni. Opowieść jest spóźniona, ponieważ powstała po śmierci głównej bohaterki.