Po południu zjedli wszystko, co Ni Ning przyniósł – Chińczyk poszedł oddać naczynia, a Spot znowu została z Min Kitem sama.
Tym razem nie obawiała się już, że Ni Ning nie wróci; wstydziła się wręcz tamtych myśli. Obserwowała młodszego brata, gdy ten poszukiwał nowej biedronki. Owady rzadko kiedy odwiedzały te bezroślinne okolice – najwyżej komarów i karaluchów bywało sporo – i jak na razie nie udało mu się znaleźć nowego zwierzątka.
W pewnym momencie podbiegł do Spot, chwycił ją za rękę i zaczął ciągnąć. W pierwszej chwili myślała, że coś znalazł i chce jej pokazać, ale szybko zorientowała się, że on ją odciąga.
– Co się stało? – spytała.
Zamamrotał coś po kantońsku w odpowiedzi.
– Min Kit, co się stało?
Popatrzył na nią i powtórzył to samo.
– Min Kit, nie po chińsku. Po angielsku.
Min Kit zamamrotał coś gniewnie.
– Min Kit, co się stało?
– Złe miejsce, złe miejsce. Chodź.
– Gdzie złe miejsce? Tu?
– Złe miejsce – ciągnął ją na główną ulicę.
– Min Kit, nie możemy stąd odejść, Ni Ning tu wróci i nas nie znajdzie.
– Złe miejsce.
– Min Kit!!
Udało się jej w końcu wyrwać rękę z jego uścisku.
– Dlaczego to jest złe miejsce? – zapytała.
Pokręcił tylko głową.
– Dobrze, odejdziemy stąd, ale co jakiś czas będę tu wracać, by sprawdzić, czy nie ma tu Ni Ninga, dobrze?
– Złe miejsce. Bardzo złe miejsce.
– Dobrze?
Min Kit pokręcił głową.
– Twój brat nas nie znajdzie.
Min Kit podskoczył w miejscu, zniecierpliwiony. Spot nie wiedziała co zrobić. Nie sądziła, żeby tłumaczenie mu czegokolwiek miało większy sens. Może dałoby się zostawić Ni Ningowi jakoś wiadomość, że odeszli. Ale jak? Liścik odpadał: nie zauważyłby go wśród wszystkich papierowych śmieci dookoła, poza tym i tak nie miałaby czym go napisać. Same trudności.
– Poczekaj tu – powiedziała do Min Kita i pobiegła z powrotem.
– Złe miejsce – Chińczyk powtórzył jeszcze raz, ale nie zdążył jej zatrzymać, bo ona już biegła.
– Zaraz wrócę! – odkrzyknęła tylko.
Miała nadzieję, że Ni Ning już będzie z powrotem i że będzie mogła go zabrać. Ale nikogo nie było. Miała wybór: albo czekać, aż wróci, albo wrócić do Min Kita i znowu stoczyć walkę o powrót. Czekanie wydawało się łatwiejszym i lepszym wyjściem, ale zostawienie Min Kita bez opieki na nie wiadomo jak długo już nie było takie dobre.
Stała niezdecydowana, ciągle mając nadzieję, że Ni Ning pojawi się, ale nikt nie nadchodził.
W końcu usłyszała kroki za sobą – obróciła się, by zobaczyć Min Kita.
– Nie bądź tu – powiedział.
– Czekam na Ni Ninga. On zaraz przyjdzie i wszyscy stąd odejdziemy.
Min Kit potrząsnął głową w proteście.
Spot przyjrzała się mu uważnie. Cały czas zastanawiała się tylko, jak nie zgubić Ni Ninga, a ani razu nie pomyślała właściwie, dlaczego Min Kit tak bardzo upiera się, by odejść. Co takiego jest w tym miejscu, że jest takie złe? Czy potrafiłby jej to wytłumaczyć? Czy był sens pytać o to?
Min Kit przestał kręcić głową. Chwycił Spot w pasie, uniósł do góry, przycisnął do siebie i ruszył biegiem z powrotem na centralną ulicę.
– Przestań!
Biegł dalej. Zaczęła się śmiać, bo cała ta sytuacja zaczynała być komiczna. W końcu postawił ją na ziemi.
– Złe miejsce! – powiedział dobitnie.
– I tak tam wrócę!! – powiedziała mu.
Znowu pokręcił głową.
Rozejrzała się. Kilku ludzi kręciło się, ale w sumie ulica była dość pusta, szczególnie jak na tę porę dnia.
– Wrócę tam zaraz, by sprawdzić, czy nie ma już Ni Ninga, dobrze? – zapytała Min Kita po chwili.
– Nie – padła odpowiedź.
– Jesteś uparty i nic do ciebie nie dociera – zirytowała się nagle.
– Złe miejsce!! – krzyknął jej w twarz.
Zmrużyła oczy, rozzłoszczona, a potem nagle rzuciła się biegiem z powrotem.