Rok szkolny toczył się swoim własnym rytmem. Lekcje przeprowadzano zgodnie z rozkładem zajęć, dzieci zdobywały kolejne usystematyzowane porcje wiedzy. Młodzi nauczyciele zdobywali niezbędne umiejętności, korzystając z doświadczenia starszych nauczycieli. Odejdźmy jednak na chwilę od spraw szkolnych i sprawdźmy znaczenie zdobycia wiedzy w życiu codziennym. Właśnie trafia się znakomita okazja. Do Miasteczka wraca z trudnych studiów syn pana Przeciętniackiego i również wnuk Dziadka Sędziwego. Już na rogatkach Miasteczka absolwenta znanego Uniwersytetu Ekonomicznego, Wydziału Przedsiębiorczości, Sprytu, Zaradności i Czegoś Tam Jeszcze witały szpalery dzieci z kwiatami.
A on szedł środkiem ulicy Głównej, prowadzony przez orkiestrę Straży Ogniowej, trzymając w jednej ręce walizkę z dobytkiem zgromadzonym na studiach, a w drugiej, wysoko podniesionej, dyplom ukończenia studiów. Z ulicy Głównej wszedł na Rynek, a następnie skierował się do rodzinnego domu. Na progu chlebem i solą powitał syna tata, bardzo wzruszona mama, powtarzając wielokrotnie: „Mój syneczek jest magistrem, mój syneczek jest magistrem”, dyrektor Naczelny dumny z osiągnięcia swego wychowanka, burmistrz Miasteczka, komendant Strażnicy Praworządności, komendant Straży Ogniowej, dyrektor Lecznicy Miejskiej, prezes klubu sportowego „Tężyzna”, dyrektor Kulturalny, zawiadowca stacji kolejowej Miasteczko i naczelnik Poczty Miejskiej.
Gdy powitanie dobiegło końca, młody magister usiadł na głównym miejscu, a rodzice młodego absolwenta zaprosili najbliższą rodzinę, czynniki oraz pozostałych gości na uroczysty obiad.
Przed obiadem, w imieniu czynników społeczo-polityczno-duchowych, głos zabrał przewodniczący Zjednoczonej Organizacji:
– Szanowni Rodzice, Szanowni Zebrani, Szanowny Młody Magistrze!
Eee… wiecie… rozumiecie… magister to brzmi dumnie.
Nasza Zjednoczona Organizacja ceni bardzo wysoko wasz udział w naszym środowisku. To wy stoicie na czele awangardy wszelkich przemian i postępu społecznego. Jesteście na pierwszej linii frontu ideologicznego walki z ciemnotą i zacofaniem. Swoją wytężoną pracą tworzycie podstawy społeczeństwa doskonałego, równych możliwości i szans. Jesteście dla nas, mieszkańców Miasteczka, nadzieją i światłem w tunelu prowadzącym w lepszy, wspaniały świat, świat naszych marzeń. Miejcie wolę, odwagę i siłę nas tam zaprowadzić.
W imieniu Rady Naczelnej Zjednoczonej Organizacji składam wam życzenia wszelkiej pomyślności i wytrwałości w pracy dla dobra nas wszystkich.
I wzniósł toast:
– Wiecie!! Rozumiecie!! Niech żyje Młody Magister!!
Wszyscy zebrani odpowiedzieli: „Niech żyje!! Niech żyje!! Niech żyje!!”.
Po obiedzie młody magister długo opowiadał o ciężkiej pracy, nocach spędzonych na brydżu, imprezach w klubach studenckich, uniwersjadach, w przerwach między nimi zdając egzaminy, lecz pamiętając cały czas o tym, że nie może zawieść zaufania rodziców i mieszkańców Miasteczka. Wszyscy w międzyczasie z podziwem oglądali pięknie oprawiony dyplom.
Przy tak szczególnej okazji nie mogło zabraknąć toastów. Za wykształcenie wyższe, za dyplom, za przyszłość…
A właśnie, przyszłość. Kiedy już wszyscy spożyli obiad, Przeciętniacki senior zapytał swego syna:
– No tak, synu, masz wykształcenie wyższe, masz dyplom i nie kłamiesz. A nie każdy może tak powiedzieć… I co zamierzasz teraz uczynić?
– Otworzę butik. Pierwszy butik w Miasteczku.
Konsternacja. Zaskoczenie. Totalne zdziwienie. Butik? Z takim wykształceniem? Sklepikarstwo!? Wszyscy z nieukrywanym zdziwieniem spojrzeli na młodego magistra. Milczenie przerwał senior Przeciętniacki:
– Synu, tyle razy ci mówiłem, kupimy hektar ziemi i weźmiemy się za uprawę kwiatów. Zysk pewny, a oprócz tego dostaniemy dopłaty bezpośrednie i będziemy żyć jak goście.
– E tam, kwiaty – wtrącił brat Przeciętniackiego. – Spróbuj hodowli trzody chlewnej. Pieniądze rosną szybciej niż mięso. A poza tym łatwo wszystko wyeksportować.
W tym miejscu pozostali zebrani postanowili włączyć się do dyskusji, przedstawiając różnorodne propozycje.
– Hurtownia skarpet, podpasek i szczotek do zębów To jest prawdziwy biznes!
– Naprawa parasoli albo wymiana butli gazowych!
– Wnuku, jesteś mało praktyczny. Weź pożyczkę z banku i zabierz się za usługi mieszkaniowe – wtrąciła się Babcia Sędziwa.
– A może wyjadę za granicę – bąknął nieśmiało młody magister. – Będę zmywać naczynia w barze albo zrywać truskawki.
– Synu, opamiętaj się – wtrącił duszpasterz Przewielebny – chcesz wyjechać? Dlaczego? Tu urodziłeś się, tu wychowałeś. Nie rzucaj Miasteczka, skąd twój ród! Tu twoje miejsce, tu jest twój dom. Gdzie twój patriotyzm? Dla obcych chcesz pracować? A kto będzie sprzedawać w warzywniakach?
Padło wiele propozycji, każda interesująca i warta rozpatrzenia.
– Mam pomysł – włączył się do dyskusji Burmistrz. – W Miasteczku jest słabo rozwinięta mała gastronomia. Proponuję postawić punkt z goframi.
Wszystkim spodobała się propozycja, która została jednogłośnie przyjęta. W kilka dni na rynku Miasteczka stanął nowy punkt małej gastronomii. Kiosk prezentował się okazale. Solidny, oświetlony, ze stolikami i krzesełkami. A na szczycie widniał napis „Sprzedaż gofrów. Magister Przeciętniacki Junior”.
Podjęcie pracy przez młodego absolwenta studiów wyższych w Miasteczku miało duże znaczenie wychowawcze. Pewnego dnia mama przyprowadziła małego Jasia do kiosku i powiedziała:
– Syneczku, jeżeli będziesz się dobrze uczyć, to też będziesz gofry sprzedawać…