Christopher
Szliśmy naszą standardową trasą w parku, kiedy to wszystko się zaczęło. Byłem zauroczony tą chwilą. Każda sekunda z nią… na wagę złota. Wpatrywałem się w długie, ciemne, lekko pofalowane włosy. Niebieskie oczy Emi miały w sobie coś magicznego, a kobieca, delikatna postura i łagodne rysy twarzy czyniły ją z wyglądu niewinną, miłą i wręcz cudowną osobą. Jej charakter – idealny. Nigdy nie chowała urazy, każdego akceptowała i każdemu dawała szansę na bliższą relację, a co najważniejsze, zawsze była szczera. Ja nie mogę kłamać, nie potrafię, więc przy niej czułem się, jakbym znalazł bratnią duszę.
Emilly
Uwielbiałam, kiedy się do mnie uśmiechał. Jego uśmiech był taki uroczy. Jakby nigdy nic go nie dotknęło, szczery i prawdziwy. Jego blond włosy muskał wiatr, czarna skórzana kurtka podkreślała jasność cery. Szliśmy i rozmawialiśmy, jakby świata poza nami nie było. Nie obchodziło nas, co dzieje się w kraju, o czym mówią w wiadomościach, co sądzą o nas inni ludzie. Byliśmy po prostu szczęśliwi tu i teraz. Nic innego się nie liczyło, ale jak każda piękna chwila, kiedyś musiało się to skończyć. Zauważyłam dziwną postać. Niby wyglądała jak człowiek, ale była ubrana cała na czarno. Długi płaszcz, kaptur, rękawice. Nie spodobało mi się to. Po chwili zobaczyłam błysk, a nawet dwa. Pierwszy z nich to dwa noże przypięte do pasa, kolejny to jego czerwone, płonące oczy. Przestraszyłam się i zamarłam w bezruchu. Nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku ani ruszyć żadną z kończyn. Wtedy zobaczyłam go. Rozbłysk światła i ze spokojnego, niczego sobie chłopaka powstał Anioł. Jego czarna kurtka zamieniła się w biały płaszcz, jego zielone oczy nabrały szafirowego koloru. Na plecach pojawiły się… skrzydła. Ogromne, białe, pokryte długimi piórami, świecące się w blasku lampy i zasłaniające prawie cały horyzont. Trwało to dosłownie moment. Cris i czarna postać, której swoją drogą także wyrosły skrzydła, ale o dziwo czarne, rzucili się na siebie. Zobaczyłam, jak w rękach Crisa pojawiają się dwa miecze. Podobne trzymał już drugi mężczyzna. Wyglądało to jak taniec czerni i bieli. Ruchy były bezbłędne i płynne. Żaden z nich się nie zastanawiał nad kolejnym ruchem. Oni po prostu wiedzieli. Następna chwila i następny cios, i kolejny, i kolejny. Szybki początek tańca przeszedł w długi układ. A ja stałam jak wryta i nie potrafiłam nic zrobić. Nagle poczułam zimną dłoń na ramieniu. Odwróciła mnie i zobaczyłam kolejnego mężczyznę w czerni. Nie widziałam twarzy. Tylko te płonące oczy. To było ostatnie, co pamiętam z tamtego wieczoru. Bajkowy spacer przerodził się w koszmarny sen.
Christopher
To co się wydarzyło… sam nie wiem, co o tym myśleć. Upadłe Anioły na ziemi? Przecież nie mogą atakować ludzi. To było coś większego. Jeżeli one wróciły i złamały boski zakaz, to szykuje się coś, na co nikt nie był wystarczająco przygotowany.
Tamtego dnia nie zastanawiałem się długo. Jeżeli Emi była w niebezpieczeństwie, to nie miałem wyjścia. Musiałem jej bronić bez względu na konsekwencje. Miałem szczęście. Mój najlepszy przyjaciel, Max, był niedaleko i wyczuł te kreatury. Gdyby nie on… boję się myśleć, co mogłoby się stać. Byłem sam, a ich dwóch. Zająłem się tym pierwszym, który szedł od frontu. Drugi zaszedł nas od tyłu, nie miałem jak się rozdzielić. Na szczęście nie musiałem, Max pojawił się w ostatniej chwili. Po wszystkim Emi zemdlała. Odniosłem ją do domu i wróciłem do kompleksu Nefilimów, aby opowiedzieć o zajściu.
Każdy kompleks jest ukryty i zabezpieczony przed ludźmi. W zależności od lokacji, ludzie go widzą, albo i nie. Nikt jednak nie wie, co tak naprawdę się tam znajduje. Z zewnątrz przypomina zazwyczaj starą kamienicę, opuszczony dom, nieużywany kościół lub też jakąś totalną ruinę, przeważnie na obrzeżach miasta. Jednak są wyjątki. Niektórzy mają swoją siedzibę nawet w samym centrum, a i istnieją takie kompleksy, które są schowane głęboko w lesie, na środku pustyni, a nawet pod wodą. Jednak bez względu na położenie, do każdego z nich można się dostać na dwa sposoby. Taki odgórny wymóg w razie jakiś problemów z jednym z nich. Korzystamy przeważnie tylko z jednego, a to drugie pełni rolę wyjścia awaryjnego.
W środku jest schludnie i przestronnie. Główną salę wyposażono w ogromny stół do rozmów i przyjęć. Dalej jest korytarz i winda. Piętro niżej znajduje się kuchnia i jadalnia, niektórzy tutaj żyją cały czas. Nie podoba się im życie „człowieka”. Dalej w dół są kwatery mieszkalne i gabinety, w tym mój. Jeszcze niżej centrum bezpieczeństwa i komunikacji (zwane w skrócie CB), a na samym dole magazyn, zbrojownia i plac treningowy.
Udałem się do CB, aby porozmawiać z Maxem, moim przyjacielem i również synem Cherubina. Obaj mamy władzę nad ośrodkiem i rejonem jeżeli chodzi o boskie sprawy. Oficerowie (synowie i córki Tronów) byli już na miejscu i wraz z naszą ekipą rozpoznawczą (dzieci Mocy, Potęg i Panowań) próbowali odkryć jakiekolwiek pomocne dane. Reszta, czyli półkrwi potomkowie Aniołów, Archaniołów i Księstw, zajmowali się swoimi sprawami, ćwicząc, jedząc, śpiąc, ucząc się lub żyjąc jak ludzie. Kiedy okazało się, że informacja dotarła już do reszty z naszych, zaczął się prawdziwy wyścig. Wyścig, którego zwycięzca zadecyduje o losach wszystkich istot. Wyścig, do którego wygrania potrzebny jest jednak klucz.