Kiedy mężczyzna zaniemówił, pochłonięty przez wewnętrzne rozterki, kobieta, żeby nie stać jak słup, otworzyła książkę, którą właśnie dostała od Hermanna.
– Hitler dał ci tę książkę, bo nie mógł jej przeczytać? – Odwróciła otwartą księgę w stronę mężczyzny. – Co to za pismo? – zapytała, sprawdzając wykształconego oficera, czy zna prawidłową odpowiedź.
– To może być sanskryt – odrzekł Fegelein.
Na te słowa była równie zaskoczona, jak cytowanym przez niego po angielsku fragmentem tragedii Szekspira. Jednak mimo zaskakującej wiedzy oficera sama sprecyzowała odpowiedź:
– Według mnie to jest wczesny sanskryt. Wszystko wskazuje na to, że to jest sanskryt wedyjski, obecnie język martwy, ale można powiedzieć, że na pewno funkcjonował w dwutysięcznym roku przed naszą erą i rozwijał się do tysięcznego roku naszej ery.
Niemiec ze zdziwioną miną odpowiedział wprost:
– Jak dla mnie, nawet „wczesny” jest nieczytelny. Dlatego nic mi po tym. Hitlerowi pewnie też to, co mówisz, nie robiło różnicy, czy to późniejszy czy wczesny – skwitował SS-man. Jednak widzę, że ty więcej możesz o tej książce powiedzieć, dlatego jest twoja i żebyś była pewna, że jest dla ciebie… – Wziął pióro z biurka, podszedł do dziewczyny, zabrał z jej rąk książkę i na pierwszej pustej stronie na dole napisał: Na wieczną pamiątkę dla Zuzen – Hermann. Po tym wręczył prezent z dedykacją. – To dla ciebie. – Uśmiechnął się i poszedł odłożyć pióro na miejsce.
Na ten widok serce się krajało dziewczynie, że jak można tak po prostu zbezcześcić bardzo stare dzieło jakąś dedykacją.
– No tak… nie przewidziałam tego, to jest praktyczność Niemców, która nie zna granic…
Zuzen ochłonęła, bo najważniejsze, że księga była w jej posiadaniu, dlatego trzymając ją w rękach, powróciła do przeglądania. Zaciekawiła się, co jest na okładce. Wyjęła ją z pożółkłego papieru, którym była obłożona. Jej oczom ukazała się oprawa wykonana z ciemnego drewna, zaimpregnowanego jakimś specyfikiem. Materiał na okładkę był starannie wyszukany, nie miał sęków, a słoje były delikatnie zarysowane. Na podstawie wstępnych oględzin mogła stwierdzić, że drewno było bardzo twarde, sprężyste i stare. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała. Na froncie w dolnym prawym narożniku zauważyła delikatne rzeźbienie albo wyrycie, które przedstawiało znajomy wzór. Tak, już teraz sobie przypomina, był identyczny jak na kwadratowych monetach znalezionych na terenach Indii, które potwierdzały, że istniała aryjska cywilizacja.
Moneta, którą sobie przypominała, miała ponad cztery tysiące lat, czyli była datowana na drugie tysiąclecie przed nasza erą. Poza wzorem na okładce był widoczny rysunek smukłej lewej dłoni, tak jakby była położona na książce i obrysowana. Pomyślała sobie: ciekawe znalezisko… a Hermann chciał to wyrzucić. Odłożyła księgę na bok.