Listonosz
Koty we wsi miały własne życie. Czasem pojawiał się jakiś nowy kotek. Innym razem koty znikały na krótki lub dłuższy czas. Czasem przybywały ponownie po pewnym czasie, albo już wcale nie wracały.
Czarny kot, nazwany potem Listonoszem, pojawił się nagle. Przyszedł nie wiadomo skąd i od razu zadomowił się w remizie. Inne koty tolerowały go. Był spokojny i towarzyski. Zawsze chciał być między ludźmi. Lubił nawet towarzyszyć ludziom na spacerach, gdy ci wychodzili w pole czy do lasu.
Szczególnie jednak lubił chadzać razem z Jankiem. Janek często jechał na rowerze do sąsiedniej wsi. Wtedy kot biegł za nim, a potem czekał gdzieś przyczajony na powrót Janka. Wtedy znowu biegł za rowerem, aż do remizy. Tam zjadał swoją kolację, którą dostawał od Janka, a potem zmęczony kładł się spać. Nikomu nie wadził, więc wszyscy go lubili.
W remizie często odbywały się spotkania towarzyskie z jakiejś okazji. A to ktoś miał urodziny. Albo przyjechał ważny gość. Wtedy ustawiano długie stoły i serwowano obiad albo uroczystą kolację. Koty wtedy też miały specjalną ucztę, bo jedzenia było w bród. Innym razem w remizie urządzono potańcówkę. Zaproszono dziewczyny z sąsiedniej wsi. Kapela grała całą noc. Było wesoło. Wszyscy świetnie się bawili. Janek przetańcował prawie cały wieczór z Marysią. Marysia była piękną dziewczyną z długim warkoczem w kolorze żyta. Jej Janek też się spodobał. Bo Janek nie tylko był dobrym strażakiem, ale i tancerzem. Jak Janek z Marysią zaczęli wywijać hołubce, to wszyscy stali i patrzyli na nich z podziwem. Taka to była piękna para. Potem Marysia pozwoliła się zawieźć Jankowi na ramie roweru do swojej wsi. Kot biegł za nimi cały czas. Marysia nie mogła się nadziwić, jaki ten kot silny i szybki. Polubiła go, a kot polubił Marysię. Nie dlatego, że dała mu mleka, jak z Jankiem zajechali do jej wioski.
Ale tak to już jest, że przeważnie lubimy przyjaciół naszych przyjaciół. Marysia chciała, aby kot został u niej i odpoczął po trudach podróży. Ale kot wolał pobiec z powrotem za Janka rowerem do remizy. W ten sposób kot zdobył nowy dom, w którym bywał regularnie, bo Marysia i Janek stali się nierozłączną parą. O tym wiedział każdy we wsi.
Bo we wsi wszyscy zawsze wszystko dobrze wiedzą o sąsiadach. Janek odwiedzał Marysię regularnie. A towarzyszył mu zawsze kot, na którego u Marysi zawsze czekała miseczka mleka. Tak więc Marysia i Janek oraz kot spędzali razem czas i bardzo się polubili.
Ale pewnego razu Janek zachorował. Nie było to nic groźnego. Zwykła grypa, ale trzeba było leżeć w łóżku.
Janek był bardzo nieszczęśliwy, bo zbliżała się sobota i pora, by odwiedzić Marysię.
To były dawne czasy i nie było jeszcze telefonów komórkowych. Teraz każdy ma telefon. Ale Marysia nie miała telefonu w domu. Janek postanowił zawiadomić Marysię o swojej chorobie. Więc napisał list, zrobił ze swego starego paska od spodni małą obrożę dla kota, przyczepił list do obroży i rozkazał kotu: idź do Marysi. Jak się rzekło, kot ten lubił towarzystwo ludzi, więc może też rozumiał ludzką mowę? I zrozumiał powagę chwili? Nie namyślając się zbyt długo, ruszył ścieżką do sąsiedniej wsi. Szedł sam polami i niósł dzielnie list Janka. Odnalazł dom Marysi, która zdziwiona, zobaczyła na progu swego domu znajomego czarnego kota, w obroży.
Brak Janka zaniepokoił ją jednak bardzo. Więc zaczęła głaskać kota i wtedy zauważyła mały zwitek papieru zatknięty za obrożę. List ucieszył ją bardzo. Ale zmartwiła choroba Janka. Wiadomo, że z grypą nie ma żartów. Trzeba leżeć w łóżku, rozgrzać się i unikać kontaktów z innymi ludźmi, aby ich nie zarazić.
Marysia więc szybko odpisała, włożyła swój list za obrożę kota. Co było tam napisane, nie wiemy. To sprawa osobista pomiędzy Marysią i Jankiem.
Na pewno list był miły, bo Marysia była bardzo sympatyczną dziewczyną. Każdy we wsi ją lubił. Ale najbardziej lubił ją Janek. Gdy już kot wypił swoją porcję mleka, Marysia powtórzyła komendę: idź do Janka.
Kot ruszył żwawo w drogę powrotną i po pewnym czasie zadrapał do drzwi Janka. Chłopak był zachwycony wyczynem swojego pupila. Tym bardziej, iż wiadomo, że koty robią co chcą, a nie co im się rozkazuje. Tym różnią się od psów.
List od Marysi był dla Janka prawdziwym pocieszeniem w chorobie.
Od tego czasu kot zanosił listy od Janka do Marysi i od Marysi do Janka. Jak Janek wyzdrowiał, to pojechał jak zwykle po pracy na rowerze do Marysi. Kot jak zwykle towarzyszył mu w drodze. Tym razem jednak Janek wiózł też piękny bukiet czerwonych róż.
Oczywiście domyślacie się już, dla kogo?
Do bukietu Janek przymocował karteczkę z tekstem starej piosenki:
Love me little, love me long
It is a burden of my song.
Kochaj mnie trochę, kochaj mnie długo,
to jest refren mojej piosenki.
Mówiło się we wsi, że Janek oświadczył się Marysi listownie. I że jego kot miał w tym pewien udział. Ale może to tylko plotki. Ludzie bardzo lubią plotkować, a koty nie.
W każdym razie Marysia i Janek pobrali się tego lata i zamieszkali razem w domku Marysi. Oczywiście kot zamieszkał też razem z nimi. A kota nazwano Listonoszem. I tę rolę pełnił nadal znakomicie. Bo Janek wciąż pracował w remizie, do której dojeżdżał rowerem, a kot zawsze biegał za nim.
Taki to był kot, uparty, ale wierny. No i bardzo inteligentny, jak przystało na kota, który był listonoszem.