[stron_glowna]
0 książek
0.00 zł
polskiangielski
Książki papierowe i ebooki
Ta nadchodząca
Ta nadchodząca
Krystyna Habrat
Wydawca:My Book
Format, stron: A5 (148 x 210 mm), 349 str.
Rodzaj okładki: miękka
Data wydania:  listopad 2008
Kategoria: powieść
ISBN:
978-83-7564-139-4
35.00 zł
ISBN:
978-83-7564-141-7
5.00 zł
FRAGMENT KSIĄŻKI
    Kiedy ta najładniejsza przy sąsiednim stoliku nie zdołała już powstrzymać łez i popłynęły jej lśniącym strumieniem po twarzy, Antoni Garbica uśmiechnął się ironicznie. Pochylił się niżej nad swą kawą, aby nikt tego nie zauważył. Na szczęście w kawiarni przed południem było pustawo, a senną ciszę zakłóciły dopiero te trzy podfruwajki.
    Wbiegły tu przed chwilą, stukocząc hałaśliwie obcasami, roześmiane, rozświergotane dziecinnymi jeszcze głosikami i zajęły stolik obok niego. Zaraz zaczęły zażarcie dyskutować, na co która ma smak. Garbica z ciekawością badacza zerkał ukradkiem ku nim, ale omiotły go spojrzeniem, jakby go wcale nie było, i zagadane pochyliły się ku sobie.
    Lubił wpadać do tej kawiarni w przerwie zajęć ze studentami. Odpoczywał w kojącej ciszy. Tu mógł wreszcie porozpinać marynarkę, która choć lniana, w te upały i tak grzała. Dzisiaj te trzy spokój kawiarni zburzyły. Zerkał ku nim ukradkiem znudzony, bo to było coś nowego w panującej tutaj atmosferze. Szeptały coraz donośniej. Tylko ta najładniejsza mało się odzywała. Jej twarz przypominała kształtem poziomkę, ale jeszcze niedojrzałą, bladą, a całą czerwień skupiły usta, małe, nadąsane, całkiem jak wisienka. W białej bluzce wyglądała dziecinnie. Tylko ciemne włosy, opadające bujnie na plecy, zdradzały świadomą kobiecość.
    Wypił kawę, a że miał jeszcze chwilę czasu, nie kwapił się z odejściem. Z sąsiedniego stolika docierały strzępy zdań o egzaminach wstępnych, niesprawiedliwości i pechu. „Żeby zostać aktorką, trzeba się w czepku urodzić” – usłyszał w pewnej chwili, ale dalszy ciąg wsiąkł w szmer dziewczęcego szczebiotu. Próbowały do szkoły aktorskiej – pomyślał – tam teraz egzaminy. Nastawił uszu. Kelnerka przyniosła im na tacy pucharki z kolorowymi lodami, z których sterczały barwne parasolki. Pochyliły się nad nimi i tylko od czasu do czasu pokrzykiwały z zachwytem:
    – Ojej, wspaniałe połączenie mięty i czekolady!
    – Super! Ale skosztuj wiśniowego z rumem!
    – Lepiej! Marakui!
    Pokrzykiwały, chichotały, a Garbica nie po raz pierwszy uświadomił sobie, jak obce mu są wszelkiego rodzaju miękkości, przynależące do świata kobiecego, te chichoty, sentymenty, sekrety urody, falbanki, koronki. Określał je krótko jako „zawiłości życiowe”, bo to wszystko niewymierzalne, nieobliczalne, niewiarygodne.
    Koledzy, uszczęśliwieni posiadaniem u swego boku pięknej dziewczyny, okupują takie szczęście koniecznością towarzyszenia jej na zakupach. Narzekają, że to przerasta wszelakie wyobrażenie, gdy wybranka biega w zachłannym podnieceniu wokół półek sklepowych, przebierając w szmatkach, łatkach, fatałaszkach, pudełeczkach, słoiczkach, buteleczkach – kremów, perfum. On sam wyczuwa w kobietach coś groźniejszego, czego nie jest w stanie pojąć, i tego się boi. Wydaje mu się, że w każdej niewieście strasznie dużo zawiłości. Ot choćby: zapytana o drogę kobieta z reguły, mówiąc: „to na prawo”, wskazuje ręką w lewo. Tak, one mają zupełnie inną logikę, inny system pojęć, nieprzystający do męskiego.
    Jego natomiast świat jest prosty i wymierzalny. Przyczynowo-skutkowy, gdzie określony bodziec powoduje przewidywalną reakcję. I zawiera się cały w przestrzeni umysłowej. Są tu doświadczenia naukowe i sprawdzalne eksperymenty, nad którymi pracuje w laboratorium. Jest też tu miejsce dla sfery duchowej, związanej z mistyczną stroną życia. Dla przeżywania dobrej powieści, obrazu w muzeum, muzyki. I majestatu przyrody podczas wspinaczki w góry.
    Ocknął się z rozmyślań, bo te trzy przy stoliku obok znowu się niemiłosiernie roztrajkotały. Tylko ta najładniejsza milczała. Pochylała głowę w osłonie długich włosów, coraz niżej i niżej. Nagle wyszarpnęła z kieszeni chusteczkę i wytarła coś koło oczu. Pozostałe patrzyły w nią bezradnie. Usiłowały coś perswadować i wtedy po jej twarzy sypnęły się łzy, niczym zerwane korale. Zanim je starła, zabłysły w promieniach słońca od okna.
    – Ola, coś ty?! Masz tyle innych talentów, tyle szans…
    – Zdasz następnym razem…
    – Nigdy więcej!! – oburzyła się poprzez łzy. – Nigdy więcej bezsensownych prób!
    Pocieszały ją jedna przez drugą, nie dbając, że zwracają na siebie uwagę.
    – Widzisz, Ola, ja w lipcu spróbuję na polonistykę.
    – Teraz mi głupio – odezwała się trzecia, o rysach mocno ekspresyjnych – że mnie się udało. Nie jestem tak zdolna jak ty, ani tak ładna. Widać potrzebują charakterystycznych…
    „Nie zdała egzaminu” – pomyślał z satysfakcją Garbica. Zaraz zawstydził się swej zawziętości. Trudno, nie przepadał za takimi pięknotkami, co marnują czas przed lustrem. Tylko intrygowało go, co one w sobie mają, że tylu traci dla nich głowy. Miał teraz okazję przyjrzeć się takiej z bliska. Udawał, że nie patrzy, a raz po raz coś ciągnęło wzrok w tamtą stronę.
© 2004-2023 by My Book
×