[stron_glowna]
0 książek
0.00 zł
polskiangielski
Książki papierowe i ebooki
Powrót z wakacji
Powrót z wakacji
Bożena Grabowska
Wydawca:My Book
Format, stron: B5 (170 x 240 mm), 469 str.
Rodzaj okładki: miękka
Data wydania:  kwiecień 2008
Kategoria: powieść
ISBN:
978-83-7564-023-6
84.50 zł
ISBN:
978-83-7564-072-4
5.00 zł
FRAGMENT KSIĄŻKI
    Damian obserwował kobietę z zachwytem. Przyglądał się jej włosom, ustom. Piękny dekolt sukienki podkreślał jej krągły biust. Talia modelki i długie zgrabne nogi mogły oczarować każdego. Miał przed sobą kobietę, o której można było marzyć. Zawsze wydawało mu się, że takie istnieją tylko w wyimaginowanych opowieściach pijanych kumpli. Podziwiał ten doskonały obraz, bał się, że za chwilę zniknie.
    – Czy wierzysz we wróżby, Damianie? – zagadnęła Basia.
    – Proszę? – zszedł do rzeczywistości, wcale nie słysząc pytania. Tylko wymówione cudownie jego imię utkwiło mu w uszach.
    – Wróżby, mają dla ciebie jakieś znaczenie?
    – Wróżby? – powtórzył z lekkim zastanowieniem się. – A to ciekawe, bo nie tak dawno spotkałem kobietę, która na co dzień zajmuje się tym. I wiesz co, powróżyła mi.
    – Żartujesz sobie, opowiedz mi o tym, proszę.
    – Tak pięknie prosisz. Dobrze, chodźmy na ten spacer, to ci opowiem.
    – Fajnie – ucieszona Basia milczała, dając sygnał Damianowi, że jest gotowa na wysłuchanie opowiadania. Weszli do parku. Na pierwszej ławce usiedli i mężczyzna zaczął opowiadać.
    – Więc to była taka stara kobieta, ja nawet nie wiem, czy jeszcze żyje. Wzięła moją dłoń w swoją i powiedziała mi: Twoja linia życia jest trochę krótka, ale możesz ją zmienić, kierując się rozsądkiem. W biznesie czekają cię miłe niespodzianki. Potem, ble, ble, ble, i mam uważać na mężczyznę tubylca, który stanie się moim konkurentem we wszystkim.
    – To ble, ble, ble, o co chodziło, możesz mi powiedzieć?
    – Tak, to oczywiście chodziło o jakąś kobietę, którą jak syrenę wyłowię, i to pierwszy krok do mojego zejścia.
    – O, nie wierz w takie rzeczy – uspokajała Basia.
    – Myślę, że nie we wszystko można wierzyć wróżkom.
    – Też tak sądzę, a czy ty mógłbyś mnie z nią skontaktować?
    – Nie sądzę, mówiłem ci, że nawet nie wiem, czy jeszcze żyje.
    – No tak.
    – A co takiego chciałaby wiedzieć moja urocza podopieczna.
    – A nic, tak sobie… słyszysz? Muzyka, miały być tańce!
    – O widzisz, teraz zatańczymy, muszę dobrze opiekować się żoną mojego partnera w biznesie – wstał, ukłonił się. – Czy mogę panią prosić?
    – Jak najbardziej – podała mu rękę. Damian wyprowadził kobietę z parku.
    Po drodze odstawił kieliszki i tuż przy basenie poprowadził do walca. Urzekła ich muzyka. Pary wirowały w tańcu niczym kolorowe liście na wietrze. Basia była szczęśliwa. Teraz wiedziała, po co tu przyjechała. Strawa dla ducha i dla ciała dopełniła czarę.

    – Chłopie, ty masz taką lekką partnerkę, zamień się tylko na chwilkę – pijany mężczyzna szepnął przez ramię do Damiana.
    – Tańcz sobie i nie przeszkadzaj – poprosił Damian.
    Partnerka pijanego mężczyzny była co prawda nieco przy kości, ale poruszała z gracją i ekspresją.
    – Tylko na chwilę – nie dając za wygraną, nalegał pijak.
    – Proszę, odpocznij – Damian ponownie zwrócił się do gościa.
    – O co chodzi? – zapytała Basia.
    – Nic – zdawkowo wymigał się z odpowiedzi.
    – Jak to nic! – bełkotał pijak. – Ten twój goryl tak pilnuje ciebie jak pies – wlepiając czerwone oczy w Basię, wyjaśniał: – Nie chce się podzielić. Ja tylko jeden taniec! – wykrzyczał.
    – Janie, uspokój się! – wrzasnęła partnerka pijaka.
    – Jak cię prasnę, to nie ręczę – odgrażał się mężczyzna.
    Damian popatrzył prosto w oczy Basi, dając jej znak, żeby się nie gniewała, ale on musi załatwić sprawy po męsku. Odwrócił się, mierząc wzrokiem niesympatyczne-go osobnika.
    – Uspokój się, albo wychodzimy, ty i ja. Pogadamy? – zaproponował Damian.
    – Ja, żółtodziobie, nigdy! – Jan zrobił duży krok i tak jak mógł najsilniej, po-pchnął Damiana stojącego tuż przy brzegu basenu.
    Postać chwiała się przez kilka chwil. To w stronę wody, to brzegu. Lakierki zaczęły rozjeżdżać się na śliskich kaflach otaczających brzegi basenu. Ciało Damiana mocno wygięło się jak łuk; odchylił głowę do tyłu i wyciągnął przed siebie długie ręce. Prawa dłoń zaczepiła się o przed ramię Basi, a lewa zataczała okręgi w powietrzu. Trach. Fala zrobiła się tym większa, że mężczyźnie towarzyszyła Polka krzycząca w coś w niezrozumiałym dla pozostałych języku. Stopy ich dotknęły dna. Nogi wykonywały niezgrabne ruchy, a bąbelki powietrza unosiły się nad głowami topielców. Jeden drugiego ciągnął w dół. Wreszcie desperacja Damiana zwyciężyła. Objął kobietę wpół i odbijając się mocno, wyrzucił ją jak piłkę na powierzchnię. Sam wyłonił się obok. Z ulgą odkaszliwał nałykaną wodę. Spojrzał na towarzyszkę. Nie wyglądała zachwycają-co. Pracochłonny makijaż spływał po jej twarzy, nie zostawiając nic ze swojego piękna. Sine usta drżały. Dłonie niedbałymi ruchami gładziły włosy. Żałosnym wzrokiem rozglądała się dookoła. Nic nie mówiąc, skierowała się do drabinki. Mokre ubrania zrobiły się bardzo ciężkie i nieprzyjemne. Nie pomagały w wyjściu. Wreszcie oboje stanęli na ziemi. Zgromadzeni ludzie otoczyli ich, podając ręczniki i drinki.
    – Bardzo jest mi przykro – nieśmiało wykrztusił Damian.
    – To nie twoja wina.
    – Co się dzieje? – nagle pojawili się Anna, Wojtek i Alba. Obskoczyli dwojga przemoczonych. Ludzie tworzący krąg wokoło nich wszystko wyjaśnili gospodyni.
    Wojtek popatrzył na Basię, wyglądającą jak zmokła kura. Sukienka oblepiała jej ciało, które teraz pokazywało swoją piękność. Z włosów kapały krople wody, a buty przy każdym ruchu wydawały dziwne dźwięki.
    – Boże! Kochanie, przeziębisz się! – zaniepokojony mąż zmartwił się i rozpaczliwie spojrzał na Annę, szukając dla niej deski ratunku.
    – Chodźcie, moi drodzy, do domu, dla obojga znajdzie się coś do ubrania – zdecydowała Anna.
    – Dla mnie nie trzeba, nic mi nie będzie – drętwo odpowiedział Damian. – Dla mnie impreza się skończyła, wybaczcie – obcesowo pożegnał się ze wszystkimi i wy-szedł.
    Ania pobiegła za nim. Damian wsiadł do samochodu, kazał kierowcy ruszyć, ale kobieta zatrzymała ich.
    – Co ty wyrabiasz, przeziębisz się! – nadopiekuńczo powiedziała Ania, wisząc w oknie samochodu.
    – Zajmij się Polakami i pozwól mi, proszę, w spokoju odjechać. Aha, jeszcze jedno: ja z Milewskim już wszystko załatwiłem, proszę, nie zapraszaj mnie więcej, jak będą u ciebie oboje. Nie chcę się z nimi widzieć. Jasno się wyrażam?
    – Bardzo jasno. Zadam ci pytanie, tylko jedno i jedź sobie, dobrze? To Milewska jest dla ciebie zagrożeniem?
    – O czym ty mówisz! To prostaczka, nie mogę na nią patrzeć! To wszystko. Daj mi spokój, przez nią zniszczyłem najlepsze moje ubranie.
    – Tak, to oto chodzi. Ciekawe, nigdy nie przywiązywałeś do ciuchów takiego znaczenia. A Basia nie tylko jest inteligentna, ale także piękna.
    – Dobranoc! – Damian odepchnął kobietę i kazał ruszyć kierowcy.
© 2004-2023 by My Book
×