Erika zdała maturę. Z trudem, ale zdała. I Kostek też zdał. Umówili się jednak potajemnie jechać do Wrocławia, zdawać egzaminy na studia. Kostek na Wyższą Szkołę Rolniczą, Erika na Wyższą Szkołę Wychowania Fizycznego.
Jednego popołudnia napisali podania i zgromadzili wszystkie potrzebne dokumenty. Kostek nie miał z tym kłopotu. Jego rodzice cieszyli się, nawet syna namawiali na te studia, w nadziei, że kiedyś on obejmie stanowisko dyrektora w PGR.
W dniu egzaminów na dworcu się rozstali. Wszystkie testy sprawnościowe wyszły Erice nawet nieźle. Badanie lekarskie też wykazało, że Erika jest zdrową, wysportowaną dziewczyną. Po południu przyszli studenci pisali pracę na temat sportu i zdrowia w socjalistycznym państwie.
Erika i z tego egzaminu wyszła zadowolona. Za tydzień miały być ogłoszone wyniki egzaminów i egzamin ustny, tzw. rozmowa kwalifikacyjna.
Na wrocławskim dworcu już na nią Kostek czekał.
– Co powiesz mamie, jak się dostaniesz na studia? – spytał, gdy już w pociągu do Opola siedzieli.
– Nie wiem, jak mam mamę przekonać, że chcę się uczyć. Chce, żebym do pracy poszła.
– Co zrobisz, jak się nie dostaniesz na studia?
– Pójdę do pracy, tak jak mama chce – powiedziała smutno Erika.
Przypadek sprawił, że Maria znalazła w kieszeni swetra bilet do Wrocławia.
– Eriko, powiedz teraz, po co byłaś we Wrocławiu?
Erika zbladła i chciała wymyślać kłamstwa, ale Maria ją uprzedziła.
– Prawdę powiedz, po co byłaś we Wrocławiu!
– Byłam na egzaminie na studia.
– Przecież ci zabroniłam. Ustaliłyśmy, że teraz pójdziesz do pracy. Już dość tej nauki. Masz już osiemnaście lat. Jesteś pełnoletnia, masz narzeczonego, to pomyśl choć trochę o tym, żeby coś z siebie dać.
– Mamo, jak się nie dostanę, obiecuję, pójdę do pracy. Ale jak się dostanę, to pozwól mi się uczyć. Może dostanę stypendium? Kostek zdawał na Wyższą Szkołę Rolniczą i też się stara o stypendium – Erika mówiła spokojnie, a Maria była uległa.
– W takim razie, jeśli będziesz przyjęta i dostaniesz stypendium, to jeszcze zobaczymy. Muszę jeszcze z Lizą o tym porozmawiać.
– A co ma Liza do moich studiów?
– Ma bardzo dużo. Chciałam wam szkoły równo podzielić. Ty już chodzisz cztery lata, a Liza za rok swoją zawodówkę kończy i pójdzie do pracy. To by było niesprawiedliwe.
– Dobrze, mamo – Erika dziś zgadzała się na wszystko, ale ją zezłościło to, że Liza ma mieć jakiś wpływ na to, czy ona się będzie uczyć, czy nie.
Erika była na liście warunkowo przyjętych. Jej wyniki sportowe były za słabe. Praca pisemna też nie najlepiej została oceniona. O przyjęciu miała zdecydować rozmowa kwalifikacyjna.
Weszła do pokoju, kazano jej usiąść przed komisją, trzyosobową.
– Nazwisko.
– Brun Eryka.
– Jesteś z listy warunkowo przyjętych.
Erika potwierdziła.
– Opowiedz coś o swoich rodzicach – powiedział uprzejmie jeden z siedzących po tamtej stronie stołu.
– Mama pracuje na kolei jako sprzątaczka. Ojciec nie żyje.
– Rodzina robotnicza. Macie ziemię?
– Mamy tylko dwa hektary.
– Czy jesteście repatriantami? – Erika zbladła. Może skłamać i powiedzieć, że tak, że są repatriantami, że są Polakami? Tak przez moment pomyślała.
– Nie, jesteśmy autochtonami – powiedziała cicho.
– Twój ojciec pewnie był w Wehrmachcie i na wojnie zginął?
– Tak, był w Wehrmachcie i był też w niewoli na Syberii, i musiał uciekać, i w zeszłym roku umarł… – Erika zaczęła płakać.
– Nie płacz. Powiedz mi tylko, czy ty się czujesz Polką, czy Niemką?
Chwilę nie odpowiadała. Myślała: kim jestem? Polką czy Niemką?
– Jestem Polką – powiedziała, ale ta chwila powiedziała też tym trzem, że ona nie wie, kim jest. I to trzeba wykorzystać.
– W takim razie mamy dla ciebie propozycję – powiedział uprzejmie człowiek w mundurze. Ci dwaj wstali i wyszli. Podał Erice pismo.
– Przeczytaj to dokładnie i przemyśl – powiedział. Erika czytała pismo na maszynie napisane, o współpracy, o zobowiązaniu, o zagrożeniach i o czujności. Trzeba by tylko jej nazwisko i imię wpisać, no i potem podpisać.
– Nie bardzo to wszystko rozumiem – powiedziała, patrząc w oczy temu człowiekowi.
– Będziesz przyjęta, jeśli się zgodzisz z nami współpracować. Z przeszłością twojej rodziny nie masz szans na przyjęcie na jakąkolwiek uczelnię w Polsce. My ci tę szansę dajemy, ale coś za coś.
– Co miałabym robić?
– Musiałabyś tylko obserwować swoich kolegów, koleżanki, nawet wykładowców i nas o nich informować. No wiesz, teraz różne elementy przemycają się przez nasze sito. Jeśli usłyszysz, że ktoś na władzę ludową narzeka, że może jakieś zgromadzenia nielegalne ktoś gdzieś organizuje, wszystko, wszystko, nawet jak któryś z wykładowców was, studentki, do nierządu namawia za egzamin… To wszystko musiałabyś nam relacjonować. W zamian za to będziesz mogła studiować, na zawody za granicę wyjeżdżać i spokojnie skończyć studia, nawet stypendium i internat będziesz miała zapewnione – skończył i patrzył na Erikę.
– Miałabym być donosicielką, kapusiem? – powiedziała cicho.
– Tak wy to nazywacie. Jeśli nie ty, a dużo byś zyskała, to na pewno będzie ktoś inny takim kapusiem. My to nazywamy: informator. Na każdego studenta prędzej czy później znajdziemy jakiegoś haka.
Erika myślała, bardzo szybko myślała. Może się zgodzić? Miałaby stypendium, mogłaby się uczyć? Ale ojciec, ale papa. Wszystko by mi wybaczył, ale tego by mi nie wybaczył.
Jeśli nie mogę się uczyć uczciwie, bo nie jestem Polką czystej krwi, to nie chcę się uczyć. Niech tu zostaną inni, niech sami na siebie donoszą…
– Już nie chcę studiować na tej uczelni, już mi się odechciało – powiedziała spokojnie i bardzo wyraźnie.
– Szkoda, lepszej propozycji już nigdy nie dostaniesz. Możesz iść. Zabierz swoje dokumenty z sekretariatu
Erika wyszła, lekko zamknęła olbrzymie drzwi i szybko szła korytarzem do sekretariatu. Zabrała świadectwo maturalne, resztę podarła i do kosza wrzuciła, aż się sekretarka zdziwiła.
Nie czekała już na Kostka, wcześniejszym pociągiem do Opola pojechała. Wyjeżdżając z Wrocławia patrzyła przez okno i ten widok pamiętała. Choć wtedy mała była, ale zawsze ten widok przedmieść Wrocławia pamiętała. I jak uciekali, i jak do domu wracali. Nie lubiła tego miasta. Było obce i ludzie tutejsi byli jacyś obcy. Poczuła jakąś ulgę i radość, gdy pierwsze domy Opola zobaczyła.
Maria czekała na stacji. Wcześniej sprzątanie skończyła, ale czekała na Erikę, która wysiadła z pociągu uśmiechnięta, zadowolona z siebie.
– I co, dostałaś się? – spytała Maria.
– Nie, mamo, nie dostałam się. Pójdę do pracy.
Maria bardzo się zdziwiła, bo przecież Ericzka tak bardzo chciała się uczyć, a teraz się chyba cieszy, że do pracy pójdzie.
W drodze do domu powiedziała, że miała za słabe wyniki sportowe, dlatego jej nie przyjęli. Nigdy Maria prawdy się nie dowiedziała.