[stron_glowna]
0 książek
0.00 zł
polskiangielski
Książki papierowe i ebooki
Czwarty wymiar
Czwarty wymiar
Danuta Wawrzak
Wydawca:My Book
Format, stron: A5 (148 x 210 mm), 244 str.
Rodzaj okładki: miękka
Data wydania:  grudzień 2007
Kategoria: powieść
ISBN:
978-83-7564-006-9
27.50 zł
ISBN:
978-83-7564-077-9
16.50 zł
FRAGMENT KSIĄŻKI
    Entuzjazm ogarnął wszystkich. Nie tylko w stolicy, ale na całym globie ludzie zgłaszali pomysły. W końcu utworzono kilka samodzielnych ośrodków w kilkunastu większych skupiskach na globie. Wytworzyła się swego rodzaju konkurencja, chociaż w razie potrzeby ośrodki pomagały sobie wzajemnie udzielając rad, a nawet odstępując wzór swoich próbek.
    Przy tej okazji narodziły się wpierw pierwotne zwierzaki, te najprostszej budowy, po to, żeby w końcu po wielu, wielu latach powstało coś bardziej skomplikowanego. Nie liczyli, czy to były tysiące lat, czy setki. Dla nich czas się nie liczył. Byli nieśmiertelni. Dla nich najważniejsze było, że mieli zajęcie. Czasami poganiali jeden drugiego, ale nie dlatego, że komuś się spieszyło, tylko nie mogli się doczekać efektu i możliwości zainstalowania czy zaadaptowania go. Wielokrotnie zbierali się, żeby pochwalić się sukcesem albo pożalić na klęskę. Sukcesy i klęski nasuwały im nowe pomysły. Doszli do wniosku, że taki organizm będzie bardzo skomplikowany, co wcale nie hamowało ich entuzjazmu, ale nasuwało pytanie: jak to rozwiązać, żeby ten rozwój mógł się powielać. Pomysł przyszedł, gdy ktoś zaproponował zrobić model zwierzęcia. Wtedy będzie wiadomo, czego brakuje i jak rozwiązać elementy ruchowe. Postanowiono wykonać model z metalu, sam szkielet, i natychmiast nasunęły się pytania: jakie długie powinny być kończyny? Jaki powinien być kształt ciała?…
    – Przecież ustaliliśmy, że ma wyglądać jak drzewo – zaczęto roztrząsać te problemy na kolejnym publicznym sympozjum.
    – Kręgosłup ma być w pałąk.
    – Czy to nie strata materiału?
    – Jaka strata materiału?
    – No, gdyby ten kręgosłup był w poziomie, byłby wiele krótszy.
    – A jakie by były naprężenia i obciążenia? Wkrótce pod wpływem ciężaru kręgosłup wygnie się w dół i zwierzę będzie potrzebowało podpórki, żeby udźwignąć ten ciężar.
    – Na przykład dodatkowych nóg?
    – To nie wchodzi w rachubę. Jak zwierzę będzie żyło, nie można mu już dorobić dodatkowych nóg.
    – Jak będą wyglądały naprężenia, gdy zostawimy pałąk?
    – Ciężar kręgosłupa przejdzie na nogi.
    – To nogi muszą być solidne.
    – Zobaczmy. Jak to wygląda na komputerze?
    Wszyscy zwrócili oczy na ekran. Operator komputera, Pilot, uważnie słuchający dyskusji, narysował na ekranie dwie pionowe rurki imitujące nogi i połączył je poziomą rurką. Zaimprowizował efekt zmęczenia: rurka wygięła się w dół. Przyjęto hipotetyczny ciężar dla zobrazowania efektów. Przy dużych siłach rozciągających zwierzę potrzebuje dużego wysiłku, żeby się przemieścić. Po odwróceniu wygięcia wypukłością do góry siły rozciągające prawie zniknęły, a cały ciężar przeniósł się na nogi.
    – Może uda się zaoszczędzić materiału na nogach?
    – Pokaż teraz rozłożenie sił – nagabywano Pilota niecierpliwie.
    – Jest w porządku – zaczęto potakiwać po obejrzeniu wykresu.
    – A jak jest z zagęszczeniem sił? – rysunek niemal natychmiast zmienił swój wygląd: wykres pokazał kształt kości.
    – Widzicie, możemy zaoszczędzić na materiale.
    – I na ciężarze.
    – I może na wyglądzie.
    – Dobrze, więc kości będą cieńsze na swej długości, ale u nasady muszą być grubsze – decyzja została podjęta.
    – Nie podoba mi się jeszcze ten grzbiet.
    – Co w nim złego?
    – Za bardzo sztywny. Gdy zwierzę będzie chciało się podnieść, ten sztywny pałąk może je przeważyć w drugą stronę.
    – To może zrobić go z segmentów?
    – Świetna myśl, tylko z ilu?
    – Tylu, żeby mogło tworzyć i pałąk, i linię prostą.
    – Chwileczkę, mówiliście że pozioma pozycja odpada i…
    – Pozioma tak, ja myślałem o pionowej.
    – Żeby zwierzę mogło chodzić na dwóch łapach?
    – No nie, przynajmniej nie teraz, ale później może i to da się zrobić. Tymczasem myślałem, że zwierzę będzie miało więcej możliwości ruchu, będzie mogło robić większe susy, jakby musiało uciekać przed wrogiem.
    – To ty już mu wrogów szykujesz?
    – Nigdy nie wiesz, co może wyniknąć. Założę się, że jak się znudzisz tą idyllą, sam do tego przyłożysz rękę.
    – Nie teraz. Teraz to ja myślę, że mam bardzo odpowiedni materiał na te kości. Tylko muszę się zastanowić, jak je zmusić, żeby przybierały taki kształt.
    – Oo, a mnie się wytworzyło coś takiego włóknistego, co może działać jak sprężyna, tylko nie mam czym tego przykleić. Może uda się to przywiązać?
    – To wy chcecie to zwierzę składać jak z elementów?
    – A ty jak myślałeś?
    – Że stworzymy jedną superkomórkę, z której rozwinie się kompletne zwierzę.
    – To będzie później. Tę superkomórkę trzeba wytworzyć już w gotowym zwierzęciu – tym razem w sukurs przyszedł Serafin, który właśnie dołączył do dyskutantów.
    – W jaki sposób?
    – Za pośrednictwem jego mózgu. To jest prostsze. Mózg będzie wiedział, co kontroluje.
    – Więc my mamy się ograniczyć tylko do poszczególnych elementów?
    – Co by było, gdybyśmy jednak próbowali to zrobić przed zwierzęciem?
    – Może się zdarzyć, że noga wyrośnie w miejscu głowy i odwrotnie.
    – Przekonałeś mnie. Montujmy tego zwierzaka.
    – Czy masz coś do zaoferowania?
    – Ja?
    – No, ciebie pytam.
    – Czy ja wiem? Czy to się komuś może nadać? Daliście mi takie kiepskie próbki, że wychodzą mi tylko jakieś włókienka. Ale one są fajne, mogą nawet przewodzić prąd.
    – Przewodzić prąd? To jest to, czego nam potrzeba.
    – Możecie to wykorzystać? – w głosie twórcy słychać było wielką radość.
    – Trzeba czymś doprowadzać sygnały z mózgu.
    – I to będzie się nadawało?
    – Widzę, że wszyscy coś mają do powiedzenia – Serafin nie posiadał się z radości, chociaż udawał poważnego. – Proponuję żebyście przynieśli swoje próbki następnym razem i popróbujemy coś z tym zrobić.
    – Następnym razem, to znaczy kiedy?
    – Jak już będziemy mieli gotowe kości.
    – Kości to mogą być gotowe w dwa dni – odezwał się ich twórca.
    – Nie przesadzaj. Jest tego dość trochę.
    – Mam pomocników. Poza tym mam już coś niecoś przygotowane.
    – No więc następnym razem.
    – Czyli za dwa dni.
    Następne spotkanie odwlekło się. Pracy było więcej, niż przewidywali. Dla przyspieszenia prac podzielono się na grupy.
    W stolicy prym wiodły grupy Serafina i Odkrywcy. Kiedy grupa Odkrywcy koncentrowała się na tworzeniu tkanek, grupa Serafina przygotowywała wpierw środowisko dla przyszłego zwierzaka: jak już zwierzę zostanie powołane do życia, musi gdzieś mieć swoje bezpieczne miejsce. Wykonano coś w rodzaju inkubatora, gdzie zwierzę miało być składane wraz ze wszelkimi urządzeniami, które mogą być przydatne od podtrzymania życia. Wybudowano halę, gdzie mieli symulować warunki ziemskie, łącznie z atmosferą i grawitacją. Urządzenia zostały sprawdzone, ale nie uruchamiano ich, żeby im nie utrudniały pracy. Kiedy mogli zająć się pracą z tkanką, doszły ich słuchy, że inne ośrodki niebawem już skończą swoje dzieło. Postanowili więc zaproponować Odkrywcy współpracę. Dobrze się złożyło, że pracowali nad innymi zagadnieniami. Grupa Odkrywcy właśnie rozmyślała, gdzie mogą montować swoje dzieło. Propozycja więc przyszła na czas. Każdy znał już niecierpliwość Odkrywcy. Odkrywca nawet się nie licytował tylko zauważył:
    – Teraz będziemy mogli wyprzedzić wszystkich.
    – Nie ciesz się za szybko, bo nie wiesz, czy mamy wszystkiego pod dostatkiem i czy w ogóle wszystko mamy – hamował jego entuzjazm Serafin.
    Przy połączonych siłach i zrobieniu rozeznania, co mają, a czego im jeszcze brakuje, szybko doszli do wniosku, że mogą już ogłosić publiczne montowanie.
    – Co będzie, gdy okaże się, że czegoś nam brakuje? – wystąpił z obawami Star.
    – To ktoś nam podpowie, albo nawet udostępni swoje badania – odpowiedział mu zawsze pełen entuzjazmu Odkrywca.
    – Ja bym nie był takim optymistą. Każdy chce być sławny, a odstąpienie komuś wyników swoich prac może pozbawić tego zaszczytu – upierał się Star.
    – Na to też jest sposób – wtrącił Zebu, który udzielając się jako reporter, nabrał doświadczenia w rozmowach i przekonywaniu co do racji stron.
    – Jaki sposób? Powiesz komuś – odstąp to nam, bo my mamy już pracę na ukończeniu?
    – Nie – spokojnie uciął Zebu. – Powiemy mu: nazwiemy tę część twoim imieniem i będziesz miał udział w naszym dziele. W przeciwnym wypadku nic nie zyskasz. Zanim ty wymyślisz wszystkie potrzebne elementy, my wymyślimy to, co ty ściskasz w tajemnicy.
    Wszyscy popatrzeli z podziwem na Zebu.
    – Patrzcie, panowie, to ten, który kiedyś nie wiedział, jak się odezwać – skomentował Ken. – Czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Nawet nie wiedziałeś jak się wykręcić od pomocy mi. Teraz sam chcesz przypierać innych.
    – Nauczałem się tego od ciebie.
    – Dobry nauczyciel, nie ma co – potępił taką postawę Anioł.
    – To wcale nie taki zły pomysł – wstawił się Serafin. – Ktoś może wymyślić tylko niektóre elementy, albo może wymyślać za wolno i zawsze ktoś go wyprzedzi. Czy wystarczy temu komuś satysfakcja, że on to wcześniej wymyślił, tylko nie miał okazji wdrożyć? I tak pozostanie nieznany jako twórca. A tak ma szansę być współtwórcą.
    Przekonani, że nikomu nie zrobią krzywdy, gdy skorzystają z czyichś badań, ogłosili publiczne modelowanie. Rozgłosili swoje poglądy na temat współpracy i sposobu podziału sławy. Wbrew pozorom opinia ta nie wywołała zbulwersowania, a raczej zainteresowanie. Przy tworzenie nowego dzieła wielu odkrywców odstąpiło swoje doświadczenia anonimowo, niektórzy pokusili się o jakieś uhonorowanie i tym sposobem część elementów otrzymała specyficzną nazwę: ścięgno Achillesa, jabłko Adama czy trąbka Eustachiusza.
© 2004-2023 by My Book
×